Pewien zimowy wieczór nowego, 2018, roku i spacer po Wrocławiu przy okazji załatwiania spraw…śmiech przerodził się w łzy, gdy padła jedna z kart w aparacie, ale sytuację uratowała zimna krew (dosłownie i w przenośni), a przy okazji druga karta z kopią zapasową zdjęć – w ten dzień przypomniało mi się po co kupiłam nowy aparat z dwiema kartami pamięci i dlaczego był drogi 😉